poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 8 ♥

*SONG*

Enjoy x.

Był środek października,gdy Marcel postanowił wykorzystać weekend.Pogoda dopisywała,świeciło słońce,ptaki śpiewały i w ogóle te wszystkie duperele,które widzą ludzie zakochani.Ale nie myślcie sobie,Marcel nie był zakochany.Po prostu doceniał to,że słońce potrafi zawitać do deszczowego Londynu.Dla niego oznaczało to,że jego mama pochwala pomysł wyjścia z domu.Włożył zatem granatową koszulę w białe serduszka,na to marynarkę,do tego ciasne rurki i skórzane botki.Swoją loczkowatą grzywkę zaczesał do góry i przejrzał się w lustrze.
-i jak mamuś?
Huk.Marcel gwałtownie się odwrócił i parsknął śmiechem.
-serio,mamo?
W okno uderzyła  biała gołębica,trzymająca zielony listek w dziobie.Otrzepała się,zostawiła listek i odfrunęła.
-rozumiem,że wyglądam dobrze.
Nie czekając ani chwili dłużej chwycił telefon,zakluczył drzwi i wyszedł.

~'Szykuj się blondi,wychodzimy na miasto! X.'
'czego chcesz,Mary? X.'
~'Mówiłem,żebyś mnie tak nie nazywał!'
'to takie słodkie.No to o co chodzi?'
~'Po prostu ubierz coś normalnego i wychodzimy.I...dzisiaj jestem Harry.'

Równo pół godziny później Marcel-Harry pukał do drzwi małego domu.Blondyn otworzył mu w..piżamie?
-no chyba sobie żartujesz...Niall,idziemy na miasto,nie do łóżka.
Niall zagryzł wargę.Co miał powiedzieć?"wszystkie ciuchy mam porwane,a te,które cudem ocalały,właśnie znajdują się w koszu na pranie,czekając,aż spiorę z nich spermę?"
-no wiesz...wszystkie ubrania mam aktualnie w praniu... kuzynki przyjechały i była mała wojna na żarcie...
Pomijając fakt,że nie jadłem świeżego jedzenia od tygodnia,pomyślał.
-okej,chodź.
-gdzie?
-no chooodź.
I tak,kolejne pół godziny później Blondyn ubrany był w ciasne czarne rurki,białe converse,biały T-shirt i czarną a'la kurtkę,a w ręku trzymał małą czarną walizkę.
-co w niej jest?
-ubrania.Skoro masz wszystko w praniu,to weź te ciuchy.W czymś do szkoły musisz chodzić.
-awww,Mary...troszczysz się o...aaał! Za co to?!
-za "Mary"! - Marcel cisnął w niego ponownie poduszką,powodując wybuchy śmiechu.
-dość!
*
-Gdzie idziemy?
-do centrum.Jest premiera jakiegoś filmu.Ponoć fajny.
-zabierasz mnie do kina?Oj,Harry...
-nie schlebiaj sobie...
*
-Hazz..nie jestem pewny...
-przecież to nie głęboko.No już,Nialler!
-okej..na trzy...
-TRZY!
Marcel chwycił rękę Nialla i pociągnął.Oboje wskoczyli do basenu z piłeczkami
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaa..aa.a.a?
Zdziwione miny dzieciaków po usłyszeniu panicznego krzyku Nialla były wprost bezcenne.
-Żyj,póki jesteś młody,Nialler!
-zabiję cię.!
Harry wybuchnął śmiechem,gdy Horan rzucił się na niego i zaczął "podtapiać".
*
-naprawdę mogę wybrać?
-tak,Niall...to takie dziwne?
-N-nie! hmm...chcę...truskawkowego.
Harry spojrzał ciekawie na Nialla i zalało go dziwne uczucie ciepła,gdy zauważył,jak jego kumpel uśmiecha się po przyniesieniu przez kelnera dwóch pucharków zimnych lodów z owocami.Ten uśmiech różnił się o tych,które widniały na twarzy blondyna w szkole.Ten był...szczery.W oczach chłopaka tańczyły iskierki radości i Marcela coś ścisnęło za serce.Dlaczego nigdy wcześniej nie widział takiego Nialla?Dlaczego musiał mu kupić zwyczajne lody,by zobaczyć jego szczęście?
-nieważne..
-mówiłeś coś,Hazz?
-nie,nie...wcinaj.
Ponownie twarz Blondaska przyozdobił szeroki uśmiech,zanim nie wpakował sobie do buzi różowych lodów z białą śmietaną i czarną polewą. I Marcel obiecał sobie,że już jego w tym głowa,by ten uśmiech nie opuszczał tej ślicznej buźki.
*
-Nie zrobisz tego...
-zrobię...czekam tylko na tą chwilę...
-Hazz,nie...
Harry porwał Nialla na środek ogromnej hali centrum handlowego,zawiesił ręce na jego szyi,przyciągając go ciasno do siebie i kołysząc ich ciała w rytm refrenu piosenki.Mało tego,Loczek zaczął śpiewać.

I came in like a wrecking ball
I never hit so hard in love

-Boże,jaki wstyd...Hazz przestań...

All I wanted was to break your walls
All you ever did was break me
Yeah you !
You wrecked me

Wybuch śmiechu ze strony Stylesa rozluźnił trochę Horana i oboje zaczęli się śmiać.Ukłonili się teatralnie do tłumu gapiów i pobiegli w stronę kina.


(Jakby się piosenka skończyła to *KLIK*)


*
-Niaaaaaaaal!
Szeroki uśmiech i chytre oczka Harrego nie wróżyły nic dobrego.
-co tym razem? Zaczniesz twerkować?
-nie,nie.Aczkolwiek to byłoby zabawne.Hahahhaa.
-no to co?
-tu jest budka fotograficzna...
-i?
-iii....
-nie.Nie,nie zaciągniesz mnie tam.Tam chodzą pary,chcące uwiecznić randkę i..Harold!
Loczek tylko przewrócił oczami, zaciągnął niższego chłopaka do małej budki i zaciągnął zasłonę.
*
-Hazz...
-tak?
-dzięki.Ten dzień był świetny...
-idź,bo się wzruszę.
Styles otarł nieistniejącą łzę i zarobił za to kuksańca w ramię.Oboje zanieśli się śmiechem w jego samochodzie.
-to widzimy się w szkole?
-tak,do poniedziałku.A i...za ciuchy też dzięki.
-spoko.Możesz je zatrzymać.tych ciuchów używam tylko w weekendy,gdy wychodzę,a to rzadko się dzieje.
-to...cześć.
-Pa,Nialluś!
-Pa,Mary.
-Horan!
Śmiech blondyna był jedyną odpowiedzią.Marcel wrócił do domu,wziął prysznic,ubrał koszulkę i bokserki i położył się do łóżka.Z szuflady wyjął małą ramkę,w którą wstawił zdjęcia z budki.Ze swoim przyjacielem.Bo Niall jest jego przyjacielem.
Niall po cichu wkradł się do swojego pokoju,schował walizkę głęboko do szafy,umył się pod wąskim strumieniem wody z kranu,by nie obudzić ojca,przebrał się w piżamę,podszedł do tablicy korkowej nad swoim łóżkiem i pinezką przyczepił zdjęcia z budki.Spędził najlepszy dzień swojego życia.Ze swoim przyjacielem.Bo Marcel jest jego przyjacielem.


_____________________________________________________

WESOŁYCH ŚWIĄT!<3333

SPOTYKAMY SIĘ W ROKU 2014 Z DALSZYMI PRZYGODAMI MARCELA!


2 komentarze:

  1. oooooo jakie to piękne !
    wzruszyła się :)
    czekam na kolejny ♥
    Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochany Harold!! alias. Mary xd
    super, boski, czadowy, szalony <3
    Kocham!!
    zapraszam: http://allyouneversaytome.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K