sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 7 ♥

Louis,Liam i Zayn trochę zapomnieli o właściwym "przywitaniu" Marcela.Skupiali się na Niall'u,więc na Marcela nie starczyło im czasu.Chłopiec siedział dziś z blondynem w stołówce,przy stoliku w samym końcu pomieszczenia.Było zdecydowanie za spokojnie,więc Liam chwycił swoją wodę i korzystając z okazji,że Marcel (przez swoją wrodzoną ciekawość i głupotę) spogląda ukradkiem na Louisa,podszedł i niezauważalnie rozlał mu przeźroczystą cieć prosto na krocze.
-Styles,co jest? Podniecasz się na sam widok kapitana drużyny piłkarskiej?
Uwaga wszystkich uczniów  skupiła się na źródle głosu i zaraz zanieśli się głośnym śmiechem,a Marcel z jednej strony kipiał ze złości,a z drugiej bał się postawić szatynowi.Wiele już o nim wiedział,chciał jeszcze pożyć.Spuścił głowę zażenowany,a Liam już dawno poczuł wygraną.
-Ale się dobraliście.Gayran i Gayles!Już sobie nawzajem obciągaliście?
-przestań...
Ten głos nie należał do Marcela.Wydobył się z ust siedzącego obok,cichego blond chłopca.Payne zmrużył oczy.
-co?
-przestań...
-bo co mi zrobisz?
-nie masz prawa...
-do czego?
-do t-tego,co r-robisz...
Drżenie dłoni oznaczało,że Blondyn z trudem się postawił.Marcel słyszał bicie jego serca i duchu się modlił,by nic się nie stało.Liam miał jednak inne plany.Niall usłyszał ciężkie kroki,zbliżające się do niego.Kropelka potu spłynęła mu po skroni.Bał się,cholernie się bał.Poczuł uścisk na swoim swetrze i zaraz potem uderzył o ścianę z taką siłą,że wszyscy słyszeli trzask w jego kręgosłupie.Horan jęknął boleśnie.Uderzył stanowczo za mocno.
-coś ci nie pasuje?
-dręczysz ludzi...d-dręczysz mnie,dręczy-ysz Ma-a-arcel-a...
-nie,nie dręczę...ja wam pomagam...
Marcel prychnął,za co zarobił w żebra.Liam trafił perfekcyjnie,nawet nie musiał się do niego odwracać.
-jesteście żałośni...jebane pedały.
-nie jesteśmy ped...-Niall został uciszony,ciosem w brzuch.Zgiął się w pół i padł na kolana,ciężko dysząc.Uczniowie podzielili się na grupy.Jedni nagrywali całe zajście,drudzy się śmiali,jeszcze inni wychodzili,bo nie mogli na to patrzeć,ale nie potrafili się im postawić.Nikt nie pomógł.
-zrozumcie...nikt nie toleruje pedałów.
Jak to się skończyło?Oboje trafili do kosza na resztki po lunchu.Ledwo łapali oddech,bo Liam potrafił uderzyć.
*
Payne wrócił po szkole do domu,gdzie jak zwykle...
-tatiiiiii!
Nie musiał długo czekać,zza rogu zaraz przydreptał jego synek.Szeroki uśmiech zdobił twarzyczkę chłopca,kiedy z piskiem do niego podszedł,dzierżąc w rączce plastikową łyżeczkę.
-cześć Justin.
-opaaa!
-nie.
Na tym się skończyło.Liam zdjął buty,wyminął syna i poszedł do swojego pokoju.Otworzył szafkę,wyjął paczkę papierosów,butelkę piwa i paczuszkę z białym proszkiem.Usiadł na łóżku i na stoliku nocnym przygotował sobie "działkę".A Jus?Nie poddał się.Zaczął pokonywać drogę na górę,wspinając się po schodach.Jaka była jego radość,gdy mu się udało.Nie pytajcie,jakim cudem otworzył drzwi,bo tej zagadki nie rozwiąże nawet Liam.Chłopiec wszedł i wdrapał się na łóżko.Payne spojrzał na niego dziwnie,a Justin wesoło wszedł na kolana swojego ojca i objął rączkami szyjkę butelki z alkoholem.
-chcesz?
Malec przyssał się do butelki,a Liam przechylił ją lekko.Jego synek niemal nie zakrztusił się trunkiem i niemal zaraz zaczął płakać.Liam się przejął?Skądże.Zirytowało go to.Chwycił chłopca i wyszedł z pokoju.
-weźcie się,kurwa,zajmijcie tym bachorem,jestem zajęty!
Cisza.
-Mamo!
-Co ty chcesz,Liam?
-zabierz go!
-kogo?
-no tego dzieciaka!
-Liam,opanuj się.To twój syn.
-no i co?
-to,że jest z twojej spermy.
To nie była pani Payne.Liam zobaczył,że do rozmowy włączył się jego ojciec.
-tato...
-to ty się pieprzyłeś z jakąś dziwką,bez żadnych zabezpieczeń.Teraz masz.Gdybyś trzymał jaja w gaciach to Justina by nie było.Więc teraz nie narzekaj.
-ale...
-żadnego "ale".Pilnuj penisa,to nie będziesz miał więcej problemów.
-zabierzcie go...
-nie.Wykaż się i go uspokój.. 
-dam mu piwa,zaśnie...
-Liam!
Jego matka niemal natychmiast pojawiła się na górze,oburzona.
-no co?
-idziesz teraz na dół,przygotowujesz mu mleko i usypiasz,jak na odpowiedzialnego rodzica przystało.
-nie.
-...
-ał,ał,ał,ał,ałłłłłł! No nie za ucho,nooo!
To wyglądało naprawdę komicznie. 17-letni ojciec z synkiem na rękach,ciągnięty za ucho po schodach do salonu,przez własną mamę.
-jeszcze nauczymy twojego tatusia,Justinek.Będzie przykładnym Ojcem.
Liam prychnął.
-powodzenia życzę.
_________________________
Wybaczcie,ten rozdział powstawał w bólach.. :(

Jestem chora,a Anita uczy się do egzaminów próbnych,więc zostaliście skazani na mnie i moją rozchorowaną wyobraźnie,która aktualnie nie przynosi mi na myśl nic innego jak chusteczkiherbatakocmuzykachusteczkiherbatakocmuzyka

krótki,bo nie chciałam tego bardziej rozwalić,niż to zrobiłam.
jako rekompensata!
rozdziały na:
+
niedługo pojawi się dodatek specjalny na takeyouwith-me.blogspot.com
"Zapomniany rozdział" o najszczęśliwszym dniu Louisa i Melanie! :)

Wybaczcie.A i! Zapraszam do oddania głosu w ankiecie po lewej stronie bloga! 
`Elli

4 komentarze:

  1. Boski rozdział <3
    Biedny Niall i Marcel :c
    Liam powinien się ogarnąć, tyle powiem (napisze) :P
    Dziecku piwa? Hahaha Liam przesada :D
    Nawet jak jesteś chora piszesz lepsze rozdziały niż ja bym kiedykolwiek coś napisała :)
    No nic, czekam na kolejny ♥
    Wracaj do zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Trochę krótki, ale świetny.

    Zapraszam do siebie na nowy rozdział!
    http://allyouneversaytome.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam cię do LIEBSTEN AWARDS!!!
      Więcej informacji:
      http://allyouneversaytome.blogspot.com/2013/12/liebsten-awards.html

      Usuń
    2. Nominowałam cię do LIEBSTEN AWARDS!!!
      Więcej informacji:
      http://allyouneversaytome.blogspot.com/2013/12/liebsten-awards.html

      Usuń

Szablon by S1K